Tajlandia cz.2

Ponownie dotarlismy do Tajlandii i znowu moglismy zakosztowac pysznosci z malego  marketu, kawe z 7eleven i kilka innych drobnych i dobrych przysmakow. Pierwszy autostop poszedl bardzo szybko, potem kolejny i dotarlismy do malego skladu drewna. Na miejscu wlascicielka probowala zorganizowac nam jakiegos znajomego jadacego w naszym kierunku, czyli na poludniowy zachod w strone Bangkoku i takowy znalazl sie dosc szybko. Chwile na niego tylko poczekalismy a potem przejechalismy razem caly dzien i troche wieczora docierajac do obrzezy Bangkoku. Pobilismy w ten sposob dzienny rekord, przejezdzajac 800 km z 1 kierowca. Co prawda dowiozl nas bardzo daleko, ale juz bylo pozno i w nieznanej okolicy, wiec ruszylismy do jakiegos ladnie oswietlonego budynku rzadowego z zapytaniem o mozliwosc rozbicia namiotu. Zgode (jak to zazwyczaj w Tajnlandii) otrzymalismy od razu. Na kolacje zafundowalismy sobie dawno nie widziana pizze i w ten pyszny sposob spedzilismy wieczor. Rankiem ruszylismy dalej na poludnie i autostopowanie szlo calkiem niezle. Nawet udalo sie zlapac miejski autobus, ktory wywiozl nas za miasto, a po rozmowie przy uzyciu rak i paru tajsko-angielskich slow, dowiedzielismy sie jaki autobus mamy wziac dalej, aby pojechac na jeden z najtanszych na Swiecie kurs nurkowy na wyspie Kotao. Niestety wiedza kierowcy nie byla pelna i pojechalismy na druga strone zatoki. A potem to dopiero zaczely sie problemy. Zeby wrocic na pierwotny szlak, plus wydostac sie z miasta w naszym kierunku musielismy zapytac dziesiatki ludzi, kupic w sklepie pare slodyczy na otuche i kontynuowac ten ciezki dzien. W koncu udalo sie i dotarlismy na obwodnice, ale juz sie sciemnialo, wiec ostatni kierowca wysadzil nas na stacji benzynowej, gdzie spedzilismy koleja noc.

Rano bedac juz na glownej trasie do Chumphon – nie bylo problemu z przedostaniem sie tam, ale z kolei pogoda sie popsula i nasze pierwotne plany stanely pod znakiem zapytania. Po nocy w hostelu i zastanowieniu sie ponownie nad nurkowaniem przy rzesistych opadach deszczu postanowilismy jechac dalej i moze ominac ten deszczowy front. Pojechalismy wiec do Ao Luek w celu odpoczynku w goracych zrodlach. W sumie pomysl moze i fajny w deszczowy albo chlodny dzien, ale na zewnatrz bylo 40 stopni w sloncu a w wodzie 50, wiec nie wiadomo co lepsze/gorsze. Zrobilismy kilka seansow po parenascie minut kazdy, przeplatane z czytaniem ksiazki na lezaku pod parasolka. Po 2 dniach ruszylismy dalej i tym razem los rzucil nas na plaze, ktorej nie planowalismy. Byla nie najgorsza, ale nasza uwage przykuly znaki z droga ewakuwacji w przypadku tsunami. Przypomnialy sie obrazy z telewizji sprzed prawie 10 lat a wieczorem przypadkiem obejrzelismy film – Imposibble. To skutecznie podzialalo na Age i nie mogla spac tej nocy. Na szczescie nic zlego w czasie naszego pobytu sie nie stalo, wiec ruszylismy dalej do Krabi. Tam pojechalismy tylko na 1 noc a kolejnego dnia rano kupilismy bilety w agencji podrozy – stoliku i kilku krzeselkach na ulicy- do Ko Lanty. Miala to byc pierwsza i ostatnia wyspa w Tajlandii dla nas, a jakiez bylo nasze zdziwienie, ze zamiast plynac tam lodka pojechalismy busikiem i tylko przeprawilismy sie promem 2 razy. Moglismy z latwoscia zlapac stopa, ale cos zle sprawdzilismy na mapie/w Internecie. Na miejscu ceny noclegow typowo wyspiarskie, wiec juz nie bylo tanio. Udalismy sie do naszych nowych kolegow policjantow. Posterunek dosc duzy, z kawalkiem pola do gry. Zapytalismy o pozwolenie i po chwili stal nasz namiot a my jedlismy pyszna kolacje ze stozami prawa. Kolejnego dnia wypozyczylismy skuterek i zjechalismy wyspe dookola, po czym kolejna kolacja i nastepnego dnia wyruszylismy dalej.

Pojechalismy do Thang Tiang i wylacznie odpoczywalismy tam lezac w tanim guest housie i ogadajac filmy. Ostatni dzien naszego bezwizowego pobytu ruszylismy w strone Malezji i znajac dobre uroki stopa pozwolilismy sobie na kontynuowanie leniuchowania do poludnia. Potem jeszcze zatrzymalismy sie w centrum handlowym, potem jeszcze byly problemy ze zlapaniem stopa w naszym kierunku, potem jeszcze wypadek na drodze i dluuugi korek – a wszyscy spotkani ludzie powtarzaja, ze przejscie otwarte do 18. Potem nawet policjanci zatrzymywali nam auto do granicy ale i tak przyjechalismy kolo 19. Na szczescie nie bylo powtorki z Wietnamu, bo granica otwarta do 22, wiec szczesliwi dostalismy po pieczatce wyjazdowej i wkroczylismy w nieznane, czyli do Malezji- jak sie pozniej okazalo jednego z naszych ulubionych krajow!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz